piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 2.

Skylar
Siedziałam na twardym łóżku i wpatrywałam się w czarno-białe zdjęcie. Czarnowłosa dziewczynka na fotografii obejmowała swoją starszą siostrę. Obydwie uśmiechały się radośnie do aparatu. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarłam ją szybko i rozejrzałam się niespokojnie po sali z obawą, że ktoś mnie zauważy. Wszystkie dziewczyny spały jak zabite, tylko niektóre wierciły się w cienkich kołdrach, mamrocząc coś pod nosem. Rozluźniłam pięści. Resztką sił zaczęłam przepakowywać ubrania z szafy do czarnego plecaka, próbując w tym samym czasie nie uronić ani jednej łzy. 
"Nie mogę teraz płakać, nie teraz!", mamrotałam, jednak mimo to nie mogłam zachować trzeźwości umysłu. "Muszę... Muszę być silna... Muszę...!"
Zasunęłam suwak, po czym zarzuciłam plecak na ramię. W rękach nadal ściskałam pomiętą fotografię. W końcu włożyłam zdjęcie do bocznej kieszeni i popatrzyłam ostatni raz w lustro. Byłam taka jak zwykle. Kruczoczarne włosy, bursztynowe tęczówki, ciemne cienie pod oczami i na powiekach, blada jak kreda twarz, za wielkie o rozmiar glany, trzymające się tylko i wyłącznie dzięki mocno zawiązanym sznurowadłom, sprana, skórzana bluza narzucona na za duży, szary sweter i czarne, rurkowate jeansy. W ręku ściskałam posrebrzany wisiorek. Spojrzałam na łańcuszek. Była to srebrna bransoletka. Ostatni prezent od siostry. Z bólem serca założyłam ją na prawy nadgarstek. Zawahałam się. Po chwili westchnęłam i napisałam na kartce kilka zdań do pani Ennavessitte. 
"Nie martwcie się o mnie. Nawet się nie obejrzycie, kiedy o mnie zapomnicie.
Będzie Wam beze mnie lepiej. Przepraszam.
Skylar Long".
Położyłam kartkę na zimnej pościeli i wyszłam z sali. Zabrakło mi sił na powstrzymanie potoku łez, wypływających z moich oczu. Nie dałam rady. Uciekłam.
                                                                                                                                                                   
Potknęłam się o jakiś wystający kamień. Momentalnie poczułam oplatające mnie w talii ramiona. Wyrwałam się z uścisku chłopaka. Naciągnęłam z powrotem kaptur na głowę. Pisnęłam coś w rodzaju "przepraszam" i odwróciłam wzrok.
- Poczekaj! - krzyknął za mną, ponieważ zaczęłam się oddalać. - Proszę, zaczekaj! Wiem, że uciekłaś z sierocińca!
Przystanęłam zdumiona, po czym z wahaniem odwróciłam się w stronę bruneta. Machnęłam zachęcająco ręką, żeby podszedł.
- Skąd wiesz? - szepnęłam mu na ucho, kiedy się zbliżył. Musiałam stanąć na palcach, aby cokolwiek usłyszał, ponieważ był ode mnie wyższy o ponad głowę.
- Też uciekłem - oznajmił cicho, wyciągając rękę w moją stronę. - Miles.
- Skylar - powiedziałam, rumieniąc się. Przecież to Miles przytrzymał mnie na schodach, wtedy, kiedy... wybuchnęłam. Natychmiast moja twarz przybrała wyraz cierpienia. Chłopak też to dostrzegł.
- Co się stało? - spytał z troską. Popatrzyłam na niego smętnie.
- Jeżeli znasz jakieś miejsce, w którym mogłabym się ukryć, zaprowadź mnie tam, proszę - powiedziałam cicho, z całych sił starając się powstrzymać potok łez. Miles popatrzył na mnie zdziwiony, ale po chwili najwyraźniej zrozumiał.
- Chodzi o ten wybuch? - zapytał. Kiwnęłam potakująco głową. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, kiedy brunet ponownie podjął wątek. - O co poszło?
- Nie twoja sprawa - syknęłam, a ziemia lekko zadrżała. Momentalnie zorientowałam się, że znowu tracę nad sobą kontrolę i rozluźniłam pięści. Trzęsienie ziemi ustało. - Ja... Przepraszam - wydukałam. Chłopak objął mnie ramieniem. Odsunęłam się od niego z wyrazem cierpienia i strachu na twarzy, po czym odwróciłam się i pomknęłam w mrok.
- Czekaj! Znam takie miejsce! - zawołał. Zawahałam się przez chwilę, ale podeszłam do niego powoli.
- Nie kłamiesz? - zapytałam. Pokręcił głową. - Jeżeli mnie okłamałeś, przysięgam na Styks, że mnie popamiętasz - wycharczałam. Gdzieś w oddali rozległ się piorun.
- S-skąd ty znasz tą przysięgę? - wyjąkał Miles. Zmierzyłam go wzrokiem.
- To najważniejsza przysięga na świecie - oznajmiłam chłodno. - Bogowie składali takie przysięgi. Nie da się jej złamać.
- Zaprowadzę cię do Obozu, ale najpierw... mogę coś zrobić? - spytał nieśmiało. Popatrzyłam na niego podejrzliwie, ale kiwnęłam powoli głową. 
I właśnie wtedy popełnił jeden wielki błąd. Złapał mnie za rękę i pocałował prosto w usta. Posłałam mu gniewne spojrzenie, mówiące coś w stylu "Co ty sobie wyobrażasz?!", ale nie zrobiłam nic, żeby przestał. Bałam się do tego przyznać, ale podobało mi się to. W końcu puścił moją dłoń i przerwał pocałunek. Popatrzył na mnie zdumiony.
- Nie zrobiłaś nic, żeby mnie powstrzymać - powiedział z niedowierzaniem. - Nie uderzyłaś mnie, nie odsunęłaś się, nie uciekłaś.
- Chyba o to ci chodziło, prawda? - zauważyłam. - Koniec tematu, było minęło. Prowadź. 
- Skylar... Mogę?
- Wolę nie. - Odsunęłam rękę od niego.
- Co to było? - zapytał po chwili, wzdrygając się. W oddali słychać było krzyk sokoła. Rozejrzałam się wokoło. W dół pikowała Alex, prosto na głowę Milesa, który jak głupek zasłaniał głowę rękoma. 
- Och, nie rób z siebie idioty! - warknęłam w jego kierunku, po czym zwróciłam się do sokolicy. - Alex! Gdzie byłaś? Szukałam cię cały dzień!
"W parku" - odparła beztrosko Alex, mierząc chłodnym wzrokiem chłopaka. - "Kto to?"
- To Miles - odrzekłam, karcąc wzrokiem towarzysza. - To przyjaciel.
"Tak, jasne, już to widzę" - prychnęła. - "Widziałam sytuację. Lubisz go" - stwierdziła.
- Wcale nie! - zaprzeczyłam. Miles wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami.
- Ty z nią rozmawiasz?!
"Oho, widzę, że ktoś na był na filozofii" - zadrwiła Alex.
- Jak masz prowadzić, to chodźmy - ucięłam, ignorując wypowiedź sokolicy. - Nie mam czasu do stracenia.
                                                                                                                                                                         
Witam, Herosi! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ^^ Zapraszam do komentowania, oceniania i czego tam jeszcze ^^ Rozdziały będą wstawiane około raz na tydzień, jeżeli mi się uda, to szybciej, ale mam teraz mnóstwo nauki, przygotowań do sprawdzianu szóstoklasisty, itp., itd.
No, to tyle na dzisiaj :) Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia!
~ Di Angelo

4 komentarze:

  1. Witaj siostro! [Hadesiątka i te sprawy]
    Spoko rozdział, raczej nie mam się do czego przyczepić ;} Kilka błędów stylistycznych, ale cii :d ważne, że dobrze się czyta :3
    Zapraszam także do siebie xd http://czarnaplastelina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd wiesz, że Hadesiątko?
      ~Di Angelo

      Usuń
    2. Chodziło mi o twój nick, stwierdziłam, że jeśli Bianca jest córką Hadesa, ty też musisz być ;d
      Mylę się? Jejku, wybacz :c

      Usuń
  2. Rozdział jest super. Pocałunek Milsa. I w tym momencie przypomina mi się scena z mojego bloga *rozdział 11* XD rozumiem, te przygotowania do testu... czy tylko ja chcę, żeby 5 kwietnia nie nastąpił ? XD
    Pozdrawiam,
    Emi, córka Ateny

    OdpowiedzUsuń