Tej nocy czułam się gorzej niż zwykle. Siedziałam przed namiotem na mrozie, otulona jedynie skórzaną kurtką, mimo to wcale nie czułam zimna. Było grubo po północy. Miles i Alex spali. Popatrzyłam na bransoletkę od Belli. Po raz któryś dzisiaj łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Niespodziewanie poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Będzie dobrze - obiecał Miles. Odsunęłam się od niego natychmiast.
- Zostaw mnie w spokoju - powiedziałam, oddalając się jeszcze bardziej.
- Skylar...
- Zostaw mnie w spokoju - powtórzyłam, pozwalając łzom płynąć. Ziemia lekko się zatrzęsła, a w oddali słychać było grzmot. Rozluźniłam pięści i upadłam na ziemię. Ból rozsadzał mi czaszkę. Popatrzyłam na chłopaka błagalnie. - Odejdź. Nie zbliżaj się.
Potem już była tylko ciemność i nieprzerwany ból.
Stałam w jakimś pokoju. Powietrze było przesiąknięte zapachem tanich perfum, podłoga trzeszczała pod nogami. Wtedy zauważyłam skurczoną mumię siedzącą pomiędzy starymi zwojami, książkami i trofeami. Zwróciła na mnie wzrok szklistych oczu.
- Ktoś jest na strychu! - krzyknęła jakaś dziewczyna. Po chwili klapa w podłodze otwarła się gwałtownie, wzbijając z powietrze tumany kurzu. Grupka nastolatków w greckich zbrojach stała w przejściu na górę, wpatrując się we mnie zdumiona. Z ust mumii z cichym sykiem wydobył się zielony dym, a ona sama poruszyła ustami.
- Oto moja następczyni - wycharczała. - Czy zgadzasz się być Wyrocznią? Czy zgadzasz się przyjąć ducha Delf?
- Zgadzam się - oznajmiłam cicho. Wiedziałam, że muszę to zrobić. Po raz pierwszy w życiu byłam tak zdecydowana.
Mgiełka podpłynęła do mnie w powietrzu.
- Niech się stanie - powiedziała mumia. Dym wleciał mi przez usta i oczy do środka, po czym zmienił kolor na złoty. Upadłam na ziemię.
- Nigdy nie widziałam złotej wstęgi przeznaczenia - odrzekła przewodząca grupką dzieciaków dziewczyna, ta sama, której głos słyszałam przedtem. - Stój! To nowa Wyrocznia. Nie podchodź - ostrzegła chłopaka, który próbował mi pomóc.
Spróbowałam się podnieść, ale kolana się pode mną ugięły. Popatrzyłam tylko na innych.
- To się stanie - wyszeptałam. - On powróci. - To były ostatnie słowa, które wypowiedziałam zanim zamieniłam się w złoty pył.
- To się stanie - wymamrotałam, podnosząc się z ziemi. - On powróci.
- Kto powróci? - spytał Miles, czekając obok mnie z włócznią. - Co się stanie?
Popatrzyłam na niego błagalnie.
- Nie wiem - powiedziałam, kręcąc głową. Odeszłam w stronę lasu.
I wtedy go zobaczyłam. Ogromny, czarny mastiff, mierzący co najmniej trzy metry wzrostu, patrzący na mnie z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć - powiedziałam cicho, podchodząc do niego i drapiąc go pod brodą.
"Rozumiesz mnie?" - zapytał pies.
- Rozumiem - potwierdziłam, siadając na jakimś kamieniu. Mastiff zawył radośnie. - Jestem Skylar.
"Miło mi cię poznać, Skylar" - zaszczekał. - "Jestem..."
- Skylar! - ryknął Miles, wbiegając do lasu. Dostrzegł najwyraźniej psa, bo zamachnął się włócznią. - Uciekaj! To piekielny ogar!
Podbiegł do mastiffa i wymierzył cios.
- Nie! - krzyknęłam, zasłaniając ogara własnym ciałem. Miles nie zdążył jednak zatrzymać włóczni, która... przeszła przeze mnie jak przez powietrze. Zrobiłam zaciętą minę i odwróciłam się do zdezorientowanego chłopaka.
- AU! - wrzasnął, masując czerwony ślad mojej dłoni, który zostawiłam przed chwilą na jego policzku z głuchym plaśnięciem. - Za co to?!
- Idiota! - warknęłam, odchodząc do zwierzęcia kulącego się za drzewami. - Nic ci nie jest?
"Nie" - zaprzeczył pies. - "Dziękuję. Jestem Blaise."
- Ty go... obroniłaś - powiedział zdumiony Miles. Spojrzałam na niego ze złością.
- Ale odkrycie! - prychnęłam. - Chciałeś go zabić!
- No bo... to w końcu potwór... i... to nie tak... - jąkał się.
"Skylar" - odezwał się Blaise. - "Mogę z wami iść? Znam drogę do obozu."
- Pewnie - uśmiechnęłam się lekko. - Blaise idzie z nami.
- Blaise?
- To jest Blaise - pokazałam na ogara. - Idziemy, czy nie?
Weszliśmy na jakąś polanę. Na horyzoncie lśniły wody Long Island, w słońcu wygrzewały się pola truskawek. Mnóstwo dzieciaków w greckich zbrojach walczyło między sobą albo ćwiczyło podstawowe pchnięcia na słomianych kukłach. W pewnej chwili jakiś chłopak wykrzyknął dwa słowa, które zwróciło uwagę wszystkich na naszą trójkę.
- To ogar! - wrzasnął. Wszyscy jak na zawołanie wystrzelili ku nam z mieczami, sztyletami i łukami.
- Nie! - zawołałam. Ziemia pękła w kilku miejscach, tworząc momentalnie ogromne kratery, a na bezchmurnym dotąd niebie strzelały pioruny. Wszyscy cofnęli się ze strachem. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że znowu straciłam nad sobą panowanie. Rozluźniłam pięści. Dziury w ziemi nie załatały się, ale na nieboskłon ponownie wstąpiło słońce. Obozowicze nadal patrzyli na mnie z przestrachem. Przez tłum zaczęła się przedzierać wysoka dziewczyna, popychając i wyzywając przy okazji każdego, kto jej się nawinął.
- Idioci, Claire idzie, halo, ogłuchliście?! - wołała bez przerwy. Dopiero kiedy stanęła na czele, przestała gadać. Spojrzała na mnie z wyższością w pełnych okrucieństwa oczach i wskazała mieczem. - To ty - oznajmiła. - To ty jesteś wyrocznią. To twoja wstęga przeznaczenia jest złota.
Wszyscy patrzyli na mnie z podziwem. W pewnej chwili rudowłosa dziewczyna wykrzywiła usta w grymasie, który miał być chyba uśmiechem, i podała mi dłoń.
- Jestem Claire Elev, córka Aresa - powiedziała od niechcenia.
- Córka kogo?!
- Nie no, na filozofię powinnaś iść - prychnęła. - Chejron ci wszystko wyjaśni. A co do potwora...
- To Blaise - wtrąciłam. Claire spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- Blaise? Skąd niby to wiesz? Powiedział ci? - zapytała. Niektórzy z tłumu parsknęli śmiechem, ale natychmiast przestali, uciszeni żądzą mordu w oczach dziewczyny.
- Tak, powiedział - odrzekłam.
- Ty.. z nim rozmawiasz? - zdumiała się. Pokiwałam głową. Popatrzyła na mnie z podziwem i wskazała wielki, niebieski dom. - To Wielki Dom. Musisz tam iść, spotkać się z Chejronem i Panem D. Chyba nie powiedziałaś mi, jak się nazywasz.
- Skylar Long - oznajmiłam cicho.
I wtedy stało się coś dziwnego nad moją głową zaczęły wirować dwa złote znaki: drzewo i chmura. Wszyscy przyklękli z uznaniem, a ja chciałam zapaść się pod ziemię.
- Kłaniajcie się! - ryczała Claire. - Oto córka Uranosa i Gai, Skylar Long!
Witam!
Oto i kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Zapraszam do komentowania i szczerego oceniania. W następnym rozdziale będzie trochę wyjaśnione, ale możecie też śmiało pytać w komentarzach, jeżeli czegoś nie zrozumieliście ^.^
Pozdrowienia od Di Angelo ^.^